Zaczniemy od jednego wycinka z czasopisma „Kobieta Współczesna” i zobaczmy, gdzie poprowadzi nas ta historia. Uwaga, w całkiem logiczny sposób skończymy na nawiązaniu do ostatniego sezonu House of Cards.
W lipcu 1929 roku „Kobieta Współczesna” zamieściła lakoniczną informację, że pani Kwiatkowska została pierwszą burmistrzynią w Polsce – w Chęcinach pod Kielcami. Jej „działalność społeczna wyrobiła sobie powszechny mir wśród obywateli tego miasta”.
Czasopismo to regularnie donosiło o osiągnięciach kobiet w Polsce i na świecie, a znaczną część tych wzmianek poświęcano zarówno pionierkom w kolejnych zawodach, jak i pnącym się po szczeblach kariery polityczkom.
Prasowa ciekawostka
Kim była pani Kwiatkowska? Jej fotografię odnajduję w kolekcji Narodowego Archiwum Cyfrowego (to samo zdjęcie zreprodukowano w „Kobiecie Współczesnej”). Tutaj także podpisana jest jedynie nazwiskiem – jak się okaże, jej imienia nie znajdę w także w innych materiałach.
W tym samym czasie o chęcińskich wyborach wspominały również zwyczajne gazety codzienne. Ta ciekawostka z kategorii „różne” trafiała do działów zbierających doniesienia z kraju i z zagranicy, pomiędzy notkę o eksplozji w fabryce gumy a informację o katastrofie w japońskiej kopalni węgla.
O Kwiatkowskiej prasa pisała per „kobieta-burmistrz”, „burmistrz żeński”, „pani burmistrz” lub „burmistrzyni”.
Wizyta w gabinecie
Jesienią 1929 roku więcej miejsca temu zdarzeniu poświęcił tygodnik „Ewa”, feministyczne czasopismo skierowane do polskich Żydówek. Artykuł Pierwsza burmistrz w Polsce została wybrana przez Żydów był właściwie przedrukiem z „Ekspresu Porannego”, który wysłał do Chęcin swojego współpracownika. Dzięki jego bezpośredniej relacji dowiadujemy się nieco więcej o kulisach wyboru Kwiatkowskiej, jej motywacjach i nastrojach w miasteczku.
„Lecz oto samochód nasz stanął już przed czystym domem magistratu. Melduję się u jednego z urzędników, który po chwili oznajmia, że pani burmistrz Kwiatkowska wkrótce będzie mogła przyjąć. W poczekalni czeka kilku miejscowych interesantów. Co chwila rozlega się z gabinetu kobiecy (oczywiście) głos burmistrza, wywołujący nazwisko interesanta. Posłuchania trwają krótko. Wkrótce urzędnik zawiadamia, że można wejść do gabinetu. Pani Kwiatkowska, kobieta lat około 42, czerstwa, przystojna blondyna, przyjmuje mnie przyjaźnie, w sposób naturalny, rzec można, gospodarski” – relacjonował autor.
Od burmistrzowej do burmistrzyni
Jak wynikało z opowieści pani Kwiatkowskiej, w 1922 roku burmistrzem Chęcin został jej mąż, z zawodu aptekarz. Cieszył się dużym zaufaniem społecznym, ale po kilku latach „ciężka choroba paraliżu” sprawiła, że musiał zrezygnować ze stanowiska.
Żydowscy radni – w Chęcinach dominowała bowiem ludność żydowska, stąd też tytuł artykułu – „którzy nie znają sporów politycznych, wpadli na myśl najprostszą. Wszak pani burmistrzowa, która nieraz pomagała choremu mężowi w pracy, najlepiej zna się na sprawach miasta i najlepiej męża zastąpi. W decyzji tej pewną rolę odegrał także motyw humanitarny, a mianowicie chciano w ten sposób zabezpieczyć byt materialny domu”.
Burmistrzyni została wybrana „niemal jednogłośnie”.
Żadna filozofia
„– Jak się Pani czuje na obecnym stanowisku?
– Zupełnie dobrze – odpowiada niefrasobliwie pani burmistrz – gospodarka miasta tak małego jak Chęciny nie jest żadną filozofią, zresztą znam tutejsze sprawy od dawna.
– A czy ma Pani jakieś projekty rozbudowy urządzeń miejskich?
– Bardzo skromne, chciałabym tylko wybudować nową szkołę i rzeźnię. Ta ostatnia jest u nas szczególnie potrzebna, gdyż dziś ubój bydła odbywa się w okropnych warunkach sanitarnych. Oczywiście i te skromne – jak Pan widzi – projekty, trzeba realizować bardzo pomału, bo Chęciny są miastem biednym i na żaden gest ani rozmach nie możemy sobie pozwolić”.
Ruch kobiecy?
Nie znamy poglądów politycznych Kwiatkowskiej. Z jej słów przebijało raczej praktyczne – i bardzo realistyczne – podejście do zarządzania niewielkim miastem oraz skupienie na problemach lokalnej społeczności.
Reporter zapytał jednak burmistrzynię o poglądy na „tzw. uwspółcześnienie kobiety”:
„– Nigdy się ruchem kobiecym nie zajmowałam i nic się na tym nie znam – odpowiada ze szczerym uśmiechem kobieta, której pierwszej w Polsce powierzono z całym zaufaniem rządy nad miastem”.
Można to przyjąć z lekkim rozczarowaniem albo właśnie wziąć za dobrą monetę. Kwiatkowska skorzystała z praw wyborczych, o które nie musiała już walczyć. Objęcie stanowiska uznawała za coś normalnego, zgodnego z jej kompetencjami i sytuacją życiową, a niekoniecznie manifest emancypacyjny.
W jakiś sposób burmistrzyni była jednak oceniana przez pryzmat płci. W artykule znalazła się na przykład uwaga, że teraz Kwiatkowska „dzieli swój czas między gospodarkę miejską a pielęgnowanie chorego męża. Ponieważ jedyna córka państwa K. jest zamężną, więc z tej strony nowy burmistrz nie ma żadnych kłopotów”. Trudno wyobrazić sobie podobne komentarze o obowiązkach rodzinnych kierowane w stronę polityków (czy w ogóle mężczyzn robiących karierę).
Gubernatorki
Pani Kwiatkowska właściwie przejęła więc stanowisko po mężu. Brzmi dziwnie? W podobny sposób wyglądały na przykład polityczne początki amerykańskich gubernatorek stanów.
Pierwsza kobieta na tym stanowisku, Nellie Tayloe Ross, wystartowała w wyborach w 1925 roku po śmierci męża, gubernatora Wyoming. Wygrała i kontynuowała politykę rozpoczętą przez Rossa.
Zaledwie o kilkanaście dni wyprzedziła gubernatorkę Teksasu Miriam A. Ferguson, która także zastąpiła swojego męża. Tu sytuacja była jednak nieco inna: Ferguson został usunięty ze stanowiska i nie mógł ponownie kandydować, dlatego w wyborach zamiast niego wystartowała żona.
Także trzecia gubernatorka (tym razem Alabamy), Lurleen Wallace, wybrana w 1967 roku, była żoną poprzedniego gubernatora stanu. Zgodnie z prawem jej mąż nie mógł zajmować stanowiska w kolejnej kadencji, dlatego poparł kandydaturę Lurleen.
Dopiero wybrana w 1975 roku Ella Grasso, czwarta gubernatorka w historii (stanu Connecticut), nie była ani wdową, ani żoną poprzedniego gubernatora…
…i prezydentki?
Rzut oka na współczesną scenę polityczną w Stanach Zjednoczonych pokazuje, że podobne sytuacje nadal się zdarzają. Wystarczy przypomnieć start Hillary Clinton w ostatnich wyborach prezydenckich czy głosy, że Michelle Obama mogłaby zostać następczynią męża.
W tym kontekście także główny motyw ostatniego sezonu „House of Cards” – Claire Underwood przejmująca władzę po mężu-prezydencie – wydaje się mniej fantastyczny, a nawet całkiem dobrze umocowany w historii amerykańskiej polityki.
Lepsza niż minister
Na koniec zajrzyjmy jeszcze raz do tygodnika „Ewa”:
„Kiedy opuszczałem Chęciny, zagadnąłem w rozmowie jednego z miejscowych kupców: Jakże się wam podoba nowy burmistrz?
– Co? Pani Kwiatkowska? Oj, una jest mądrzejsza niż sam minister!
Zaprawdę takim zaufaniem i uznaniem nie cieszy się chyba żaden z burmistrzów i prezydentów miast w Polsce”.